To nie menopauza jest problemem

Metamorfoza związana z transformacją menopauzalną może spowodować większą świadomość siebie, swoich potrzeb, chęć skupienia się na sobie i dbania o zdrowie psychiczne, fizyczne i duchowość. Wreszcie możemy znaleźć czas na zajęcia, które kiedyś nas pociągały, pasje, zarówno nowe jak i dawno „nieużywane”. W tym sensie to wręcz czas odrodzenia. Nie każda kobieta ma jednak szansę do takiej prawdy o tym okresie dotrzeć. O tym, jak radzić sobie z cieniami transformacji menopauzalnej, będąc kobietą postmenopauzalną, a także jak własne doświadczenie wykorzystać w pracy terapeutycznej, Marzena Michałek rozmawia z Ewą Osóbką-Zielińską, psychoterapeutką i coachem zmiany.

Bycie psychoterapeutką postmenopauzalną pomaga w byciu kobietą postmenopauzalną czy na odwrót? 

Oczywiście, że pomaga w jednym i drugim przypadku. Mam przywilej poznawania historii wielu kobiet, a dzięki temu poszerzania wiedzy, jak menopauza wpływa na życie. Bardziej jednak w moim przypadku osobiste doświadczenia pomagają w pracy zawodowej.

W czym konkretnie?

Własne doświadczenie pomaga zrozumieć przeżycia innych osób. Myślę, że to pomaga kobiecie, kiedy mówi np. o tym, jak czuje się zirytowana albo zażenowana przez nagłe uderzenie gorąca w trakcie rozmowy w pracy.

Chociaż oczywiście potrzebna jest też świadomość, że każda z nas przechodzi przez transformację menopauzalną we własny, indywidualny sposób. Kiedy mówię, że potrafię sobie wyobrazić, współodczuwać, to nie znaczy, że dokładnie wiem, co dzieje się w świecie drugiej osoby, kobiety. Dobrze wiem, o co chodzi np. z uderzeniami gorąca, wiem, jak ja się wtedy czuję i jak to przeżywam w sensie emocjonalnym, ale jak to przeżywa druga osoba mogę się dowiedzieć jedynie wtedy, kiedy mi opowie, podzieli się własnymi odczuciami. Mogę empatycznie przyjąć jej doświadczenie, ale nie mogę powiedzieć: „Wiem, to fatalne, osłabiające doznanie, po którym nie mam siły, bo ja to tak właśnie przeżywam”. Dla drugiej kobiety może to być coś w stylu: „To niekomfortowe, trochę nieprzyjemne, ale nie bardzo mi przeszkadza”.

Jako psychoterapeutka pracuję z ludźmi nad przyjmowaniem tego, co nas spotyka, i wprowadzaniem zmian. A czas wokół menopauzy obfituje w zmiany w różnych obszarach życia. By pracować z innymi, konieczne jest świadome skonfrontowanie się ze zmianą we własnym życiu. Do tego potrzeba nakreślenia nowych celów życiowych. Jednocześnie jest wiele aspektów życia, z którymi trzeba się pożegnać, np. z płodnością. Menopauza, jak każdy okres życia, wiąże się ze stratami, tego, co było wcześniej lub formy, w jakiej coś w naszym życiu było wcześniej. To nie są zmiany, które wcześniej zaplanujemy umawiając się na konkretny termin i ustalając kolejne kroki. Możemy się jakoś przygotować, ale i tak nasza indywidualna, niepowtarzalna „pani M” czymś nas zaskoczy.

Bycie psychoterapeutką, dzięki dostępowi do wiedzy i narzędzi, pozwala przejść przez ten czas uważniej? Lepiej? Czy błądziłaś, jak większość z nas?

Fizyczne doświadczenia są niezależne od wiedzy i wykształcenia. Wiedzę możemy uzyskać od innych w formie czyichś przekonań i doświadczeń, możemy też zgłębiać teorię, medyczne i psychologiczne aspekty menopauzy. Jednak sama dowiedziałam się, czym jest doświadczanie menopauzy dopiero wtedy, kiedy weszłam w ten okres. Od początku miałam pozytywne nastawienie do tego etapu jako czasu zmian, który nie tylko kończy pewne procesy – głównie fizyczne – ale też rozpoczyna inne. Tak chciałam cieszyć się wakacjami bez niepokoju związanego z naglą miesiączką. Brakiem obaw, że zajdę w ciążę, która znowu przewróci moje życie do góry nogami. Ale przyszedł też czas związany z obniżeniem nastroju, zmęczeniem bez wyraźnego powodu, trudnościami z koncentracją i przejmowaniem się nieplanowanym tyciem. Mam dobre momenty, mnóstwo pomysłów i cieszę się, że mogę planować ich realizowanie, ale mam też kiepskie chwile, kiedy borykam się ze zmęczeniem, zniechęceniem i dolegliwościami ciała.

Czego się o sobie dowiedziałaś w tym czasie jako kobieta? I jako psychoterapeutka? 

Dla mnie to kolejna zmiana w życiu, która nie jest ani dobra ani zła, tylko naturalna. Przestałam się martwić o to, że dostanę miesiączkę, kiedy planuję wakacje, że nie będę mogła pływać albo będzie mi niekomfortowo w czasie wypraw w góry.

Towarzystwa menopauzalne i specjaliści od menopauzy na świecie rekomendują pracę metodą poznawczo-behawioralną z kobietami w wieku okołomenopauzalnymi. Ty opracowałaś własne metody pracy z klientkami w tym okresie.

Metoda poznawczo-behawioralna posiada wiele pomocnych narzędzi. Jak każdy z nurtów psychoterapii. W psychoterapii dopasowujemy jednak działanie terapeutyczne do problemów i potrzeb danej osoby, a nie osobę do metody. W wielu nurtach pracuje się bardzo podobnie do CBT, tylko nazwy metod są różne, bo każda szkoła chce podkreślić swoją indywidualność. Tymczasem to każdy człowiek jest indywidualnością i sposób interwencji ma być dopasowany do jego preferencji, możliwości, osobowości. Menopauza, transformacja menopauzalna, jest takim samym okresem w życiu, jak każdy inny, który indukuje zmiany.

Jak zatem pracujesz z kobietami mierzącymi się z wyzwaniami tego czasu?

Tak samo jak z innymi problemami. Badając, co jest dla kogoś ważne, trudne, jakiej zmiany potrzebuje, co jest stanem pożądanym. A z drugiej strony, jakie ma przekonania na temat siebie, innych, itd. Razem z klientką określam stan pożądany i badamy, co jest potrzebne, żeby go osiągnąć. Zwykle to nie menopauza jest dla kobiety problemem, tylko przekonania, jakie ma na temat swojego życia i siebie w tym okresie.

Czy jest jakaś grupa obszarów, z którymi szczególnie trudno jest się zmierzyć kobietom w okresie okołomenopauzalnym? Jak byś pogrupowała te obszary? Które z nich są najbardziej, twoim zdaniem, zaniedbane? Z czego to wynika?

Myślę, że trudno jest pogodzić się ze stratami, które często idą w parze z menopauzą. To normalne, że każdy nowy okres życia wiąże się z tym, że coś się kończy lub staje się mniej ważne, a inne rzeczy się pojawiają. Metamorfoza związana z transformacjaą menopauzalną może spowodować większą świadomość siebie, swoich potrzeb, potrzebę skupienia się na sobie i dbania o zdrowie psychiczne, fizyczne i duchowość. Wreszcie możemy znaleźć czas na zajęcia, które kiedyś nas pociągały, pasje, zarówno nowe, jak i dawno „nieużywane”. W tym sensie to wręcz czas odrodzenia. Po intensywnym i naszpikowanym zadaniami czasie produktywności zawodowej, społecznej i rodzinnej możemy zająć się przyjemnymi sprawami, dającymi radość, a niekoniecznie zaspokajającymi ambicje zawodowe i rodzinne. Jednak pojawiają się też myśli i doświadczenia trudne, smutne. Straty. Własnego wizerunku, pozycji, figury, urody. Strata pozycji osoby potrzebnej innym – dzieci dorosły i żyją swoim życiem. Partnerzy starzeją się i nie zawsze coś jeszcze nas z nimi łączy. Czasem pojawia się bolesna zdrada, która odbiera poczucie ciągłości związku i wiary w trwałość budowanej latami relacji. Albo po prostu samotność związana z odejściem ludzi, których uważałyśmy za stały element naszego otoczenia.

Czasem mamy poczucie utraty poczucia sprawczości w swoim życiu, szczególnie kiedy pojawiają się choroby odbierające siły i środki finansowe. W tym wszystkim kluczowe są nasze własne przekonania, wewnętrzne prawdy, które kierują naszym życiem. Czy mam prawo być szczęśliwa? Czy mogę myśleć o sobie? Czy jestem nadal ważna, warta miłości, skoro inni radzą sobie beze mnie, a moja rola często ogranicza się do opieki nad wnukami i pichcenia niedzielnych obiadów? Czy mam coś wartościowego do powiedzenia młodszym pokoleniom, skoro nie nadążam za nowinkami technologicznymi, a „wszystko” co trzeba wiedzieć o funkcjonowaniu świata można znaleźć w internecie? I tu pojawia się możliwość przeformułowania swoich przekonań, wprowadzenia zmian, które poukładają nasze życie, relacje, aktywność w sposób pożądany i satysfakcjonujący. I tym właśnie zajmuje się psychoterapia.

Epoka traumy, w której przyszło nam żyć, szczególnie mocno u nas kobiet generacji X, odsłania nasze osobiste traumy, te dziecięce, ale też, jak się zdaje, te, o których nasze pokolenie po raz pierwszy odważyło się mówić na głos. Myślę o traumie po przemocowych związkach. To my, kobiety tego pokolenia, zaczęłyśmy pierwsze z takich związków gromadnie uciekać, mamy odwagę składać pozwy rozwodowe z orzeczeniem o winie, chociaż na półmetku życia często zostajemy z niczym: bez majątku, pracy czy doświadczeń zawodowych. Oprócz bardzo skutecznych narzędzi, jakim jest chociażby EMDR czy terapie TRE, mam przeczucie, graniczące z pewnością, że w tych obszarach szczególnie mogą się sprawdzić grupy terapeutyczne, mające symbolikę archetypicznych kręgów kobiecych. Jakie są twoje doświadczenia i spostrzeżenia w tym temacie?

Takie spotkanie w kręgu kobiet są bardzo dobre, wzmacniające, wspierające. Dają szansę na wymianę doświadczeń, budują poczucie zrozumienia, oferują wsparcie emocjonalne, czasem inne. Nie są jednak psychoterapią. I chociaż wsparcie społeczne jest bardzo ważne, to jeśli w przeszłości ktoś doświadczył traumy, to samo porozmawianie o tym i współczująca uwagą nie wystarczy. Potrzeba skonfrontowania się z prawdą o tych wydarzeniach, a do tego niezbędne jest wydobycie ich ze strefy cienia. I tu najlepsza jest pomoc specjalistów.

Jakie trudności można w grupie skutecznie przepracować?

Grupa działa jak społeczne lustro. Możemy dowiedzieć się, jak widzą nas inni. Jednocześnie możemy posłuchać i popatrzeć na ludzi i ich sprawy i życie, co daje poczucie wspólnoty i uniwersalności doświadczeń. W trakcie grupowego procesu terapeutycznego mają oni szansę uzyskać pomoc w kontakcie z innymi osobami przeżywającymi takie same trudności.

Rezultatem pracy w grupie terapeutycznej są niewątpliwie korzyści interpersonalne. Poprzez ujawnienie własnych trudności, które mimo indywidualnych różnic mają często uniwersalny charakter, osoby wyciągają się nawzajem z poczucia odosobnienia, izolacji i odmienności. Udzielając sobie nawzajem informacji na temat uczuć, jakie wywołują nie tylko historie z ich życia, ale również zachowania w grupie, dają sobie szansę na wzmocnienie pewnych postaw i zachowań, co w konsekwencji pomaga zaspokajać ich potrzeby oraz skorygować to, co zaspokajanie potrzeb utrudnia, bo np. jest niezrozumiałe lub niepotrzebnie rani innych.

W trakcie terapii grupowej uczestnicy odkrywają też różne nieświadome problemy, czyli takie, których nie potrafią nazwać i zlokalizować, a które objawiają się w zachowaniach w formie powtarzanych wzorców i odtwarzają niejako automatycznie w różnych sytuacjach życiowych. Czasem ktoś drugi potrafi lepiej wyrazić słowami to, co ktoś inny też czuje, ale nie potrafi tego zwerbalizować. Niekoniecznie dlatego, że jest bardziej elokwentny czy błyskotliwy. Po prostu akurat z danym obszarem doświadczenia ma lepszy kontakt. Innym razem to on będzie zagubiony, a na ratunek pośpieszy mu ta osoba, której sama wcześniej pomagała.

Czy kobiety chętnie po wsparcie grup terapeutycznych sięgają? 

Wciąż za mało…

Grupa nie jest dla każdej z nas. Dla kogo zdecydowanie nie polecasz tej formy wspomagającej terapię? 

To są indywidualne preferencje i potrzebna jest pełna, świadoma zgoda osoby. Niektórzy mają silny opór przed mówieniem do kilku osób i wtedy, przynajmniej na początku, wskazany jest kontakt indywidualny z psychoterapeutą. Trzeba pamiętać, że chociaż osoby prowadzące kręgi mogą mieć bogate doświadczenia, wiedzę i dobre nastawienie, to jednak jeśli cokolwiek w ich zachowaniu niepokoi, ma się poczucie przekraczania granic, zbyt mocnego naciskania to może lepiej poszukać innej grupy.

Sama z menopauzą radzisz sobie wspierając się TMC (tradycyjna medycyna chińska). Dajesz w tym zakresie porady innym kobietom, jeśli cię o to proszą?  

TMC to ścieżka medyczna. Wybrałam ją, bo czuję pozytywne efekty i mam do niej zaufanie. Mogę się podzielić, jeśli ktoś zapyta, ale na pewno nie radzę, bo nie jestem specjalistką w tej dziedzinie.

Ewa Osóbka-Zielińska – psycholożka i psychoterapeutka pracująca w nurcie neurolingwistycznym i integracyjnym – po certyfikacji. Posiada polski i europejski certyfikat psychoterapeuty: NLPt i ECP. Pracuje z osobami zmagającymi się z różnymi sytuacjami kryzysowymi w życiu, w pracy i w związkach, a także z osobami długotrwale chorującymi. Od kilku lat towarzyszy klientom jako coach w podejmowaniu kolejnych kroków prowadzących do zmiany życia, realizacji celów i wykorzystania swoich mocnych stron.

Udostępnij :

Podobne artykuły

szczęśliwa millenialka

Millenopauza

W słowniku Wiktionary pojawił się niedawno neologizm: millenopause. Nie ma jeszcze swojego oficjalnego polskiego odpowiednika, ale Tłumacz Google podpowiada: millenopauza. W oryginale to połączenie słów millennial i menopause. Czyli menopauza lub perimenopauza, których doświadczają kobiety z pokolenia millenialsów (urodzone od początku lat 80. do połowy lat 90.). Brytyjski magazyn „Hello!” mówi wręcz o erze millenopauzy.

Czytaj więcej

Menopauza jak miód?

Edyta Olszówka, Agnieszka Suchora, Agnieszka Więdłocha, Bartosz Opania, Rafał Królikowski i Michał Czernecki – lubicie? Nie da się, powiadam wam, nie polubić tej obsady. W filmie „Miłość jak miód” to nie miłość jest jak miód słodka, lecz persony stworzone przez tych aktorów. Ktoś powie, że wiele w nim ogranych kliszy, ale czy nie po to czasami idziemy do kina, by przenieść się do pięknej utopii? Do świata, który przecież kiedyś obiecał

Czytaj więcej