Edyta Olszówka, Agnieszka Suchora, Agnieszka Więdłocha, Bartosz Opania, Rafał Królikowski i Michał Czernecki – lubicie? Nie da się, powiadam wam, nie polubić tej obsady. W filmie „Miłość jak miód” to nie miłość jest jak miód słodka, lecz persony stworzone przez tych aktorów. Ktoś powie, że wiele w nim ogranych kliszy, ale czy nie po to czasami idziemy do kina, by przenieść się do pięknej utopii? Do świata, który przecież kiedyś obiecał i nam królewicza na rączym wierzchowcu, do sielskiego domku na Helu i uroczej cukierni, w której my, powabne niczym anioły, spryskane ożywczą bryzą serwujemy pyszne serniki i makowce? Wreszcie do ekskluzywnej zakopiańskiej willi, gdzie wegańskie, wiotkie i na ciągłym fastingu spędzamy czas na medytacji, kąpiemy się w dźwięku gongów i ćwiczymy nidrę? A w tle aż furczy samogrająca pracownia architektoniczna, z której zgrabnie już tylko odcinamy dywidendy? Kto nie marzył – niech pierwszy rzuci kamieniem.

Urocza ta bajka – po raz pierwszy chyba na polskim ekranie tak otwarcie – stara się mówić o menopauzie. Co prawda temat bierze pod lupę z różowym szkiełkiem, ale zawsze to przecież postęp!

Menopauza jak z filmu

Rzeczona menopauza jest w filmie oczywiście włożona w znany bardzo stereotyp: Majka i Agata, 50-latki, i główne bohaterki, grane przez Olszówkę i Suchorę, co prawda mają uderzenia gorąca, chowają się z ich powodów w lodówkach w obecności kompletnie nic nie rozumiejących, choć dorosłych już, dzieci, nie sypiają i pocą się na potęgę, ale… musimy im wierzyć na słowo, bo nie ma w filmie sceny, w której nie wyglądałyby jak milion dolarów. Autorka scenariusza (Aneta Głowska) równie grubą kreską pokazała, co ratuje je z tych opresji: jedna łyka pluskwicę groniastą, druga hormony – w zależności od wyznawanych filozofii życiowych.

Niuansów nie znajdziemy także w postaciach uroczych panów, choć pewnie nie jeden porwie nasze serce. Może będzie nim gburowaty introwertyk-pszczelarz spod Kasprowego? Albo król życia, który przypłynie do nas ekskluzywnym jachtem? A może narcyz i wieczny Piotruś Pan? Wybór pozostawmy aktualnemu zapotrzebowaniu widzek. Czy jest on jednak istotny? Nie bardzo. Ważne, że pojawienie się panów jest obietnicą przygody, a może i – niech tam – miłości, którą ocieka każdy niemal kadr z ich udziałem. Bo też nie o czepianie się o te uproszczenia czy przerysowania w filmie chodzi. Chodzi o śmiech z przepony, o wzruszenia, o uwierzenie, choć przez 1,5 godziny, że życie zawsze jest dobre i zawsze szykuje dla nas coś zaskakującego.

Czy to wystarczy, by reszta świata zrozumiała, z czym zmagamy się w okresie transformacji menopauzalnej? Na pewno nie. Ale świat, tu nad Wisłą, na pewno zrobił wielki krok do przodu. Kto wie, może nawet na miarę Neila Armstronga w 1969 r.? Na dodatek w pięknych okolicznościach przyrody, przy kawie, ciastkach i bitej śmietanie oraz wysmakowanych stylówkach bohaterek i bohaterów.

Czy film obejrzeć warto? Bardzo! Jest jak miód: na zbolałe, kołatające serca, bolące stawy, na menopauzalną oponkę, lęki, poty i przerzedzone włosy. A może nawet na nietrzymanie moczu.

Miłość jak miód”, reż. Maciej Migas, komedia romantyczna 2024, produkcja TVP

Do obejrzenia na NETFLIX pod tytułem „Do wymiany

Udostępnij :

Podobne artykuły

szczęśliwa millenialka

Millenopauza

W słowniku Wiktionary pojawił się niedawno neologizm: millenopause. Nie ma jeszcze swojego oficjalnego polskiego odpowiednika, ale Tłumacz Google podpowiada: millenopauza. W oryginale to połączenie słów millennial i menopause. Czyli menopauza lub perimenopauza, których doświadczają kobiety z pokolenia millenialsów (urodzone od początku lat 80. do połowy lat 90.). Brytyjski magazyn „Hello!” mówi wręcz o erze millenopauzy.

Czytaj więcej

Menopauza jak miód?

Edyta Olszówka, Agnieszka Suchora, Agnieszka Więdłocha, Bartosz Opania, Rafał Królikowski i Michał Czernecki – lubicie? Nie da się, powiadam wam, nie polubić tej obsady. W filmie „Miłość jak miód” to nie miłość jest jak miód słodka, lecz persony stworzone przez tych aktorów. Ktoś powie, że wiele w nim ogranych kliszy, ale czy nie po to czasami idziemy do kina, by przenieść się do pięknej utopii? Do świata, który przecież kiedyś obiecał

Czytaj więcej